Według członków Prezydium Sejmu, Włodzimierz Cimoszewicz złożył swoje wnioski w nieodpowiednim momencie. Powinien był to zrobić zanim został zaprzysiężony jako świadek zeznający przed komisją śledczą. Zrobił to tymczasem po zaprzysiężeniu.
Marszałek Sejmu zapowiedział, że jeżeli Prezydium zdecyduje o nierozpatrywaniu lub odrzuceniu jego wniosków, to stanie przed komisją. Włodzimierz Cimoszewicz nie uczestniczył w pierwszych obradach Prezydium jako strona w sprawie. Ewentualna decyzja wicemarszałków zastanie go za granicą. Cimoszewicz wyjechał rano z kraju z powodów osobistych.
Marszałek zarzucił 7 z 8 członków komisji brak bezstronności. Powołując się na ustawę o komisji śledczej uznał, że wnioskiem o wykluczenie tak dużej liczby członków powinno zająć się Prezydium izby. Innego zdania była komisja - na podstawie opinii swoich ekspertów uznała, że sama może je przegłosować. Tak też zrobiła i odrzuciła wszystkie. W opowiedzi marszałek zamówił pięć ekspertyz, a ich autorzy zgodnie podzielili zdanie Cimoszewicza.
Po środowym posiedzeniu Prezydium Sejmu zamówiono dodatkowe trzy ekspertyzy na wniosek przewodniczącego orlenowskiej komisji Andrzeja Aumillera. Do Sejmu dotarły tylko dwie z nich. Profesor Andrzej Rzepliński, którego poproszono o opinię, odmówił.