Litwa wybiera dziś prezydenta. Do godziny 10-tej do urn poszło nieco ponad 4 procent uprawnionych, prawie 4 procent już wcześniej głosowało za pośrednictwem poczty.
W dzisiejszej drugiej turze wyborów o urząd prezydenta ubiega się obecny szef państwa, 76-letni Valdas Adamkus oraz o 30 lat od niego młodszy były premier i prezes partii liberalnych demokratów Rolandas Paksas. Spośród startujących w pierwszej turze 17-tu kandydatów zdobyli oni największą liczbę głosów: Adamkus - ponad 35 procent, Paksas - prawie 16 procent mniej. Za reelekcją Valdasa Adamkusa na drugą kadencję opowiadają się liderzy niemal wszystkich znaczących ugrupowań politycznych, zarówno rządzących, jak i opozycyjnych. Uważają go za gwaranta stabilności wewnątrz kraju i sprawdzonego rzecznika interesów Litwy na arenie międzynarodowej. Rolandas Paksas ma z kolei opinię nieprzewidywalnego populisty, który w kampanii
wyborczej stosował tak zwane brudne technologie. Szef konserwatystów
Vytautas Landsbergis określił go mianem faszyzującego polityka i porównał do Hermana Goeringa.
Według komentatorów, reelekcja Adamkusa będzie dla Litwy wyborem drogi politycznego realizmu, a wybór Paksasa - wejściem w ślepy zaułek politycznego klinczu.