Problemy z płynnością finansową Fabryka Porcelany „Książ” miała nieprzerwanie od kilkunastu lat. Spółkę próbowano ratować różnymi sposobami. Bezskutecznie. Dolnośląski producent przegrywał z konkurentami, którzy mają nowocześniejsze linie produkcyjne, a więc także niższe koszty. W polepszeniu konkurencyjności firmy miało pomóc 15 mln zł, które Agencja Rozwoju Przemysłu przyznała na restrukturyzację. Pożyczka nie pomogła.
"Pożyczkę wypłacono w dwóch ratach. Pierwszą w grudniu, drugą w lutym, po sprawdzeniu, że pierwsza transza została wydana zgodnie z planem" – mówi Roma Sarzyńska, rzeczniczka Agencji.
Pracownicy od miesięcy nie otrzymywali jednak wynagrodzeń w terminie, a długi urosły do 20 mln złotych. Przedsiębiorstwo nadal miało problemy i w związku z tym zarząd zapowiedział, że z fabryki będzie musiała odejść część załogi. Na zwolnienia czekało 265 pracowników z 900 zatrudnionych.
W lipcu sąd zdecydował jednak o ogłoszeniu upadłości „Porcelany”.
"Program naprawczy nie był realizowany zgodnie z treścią zawartego układu z wierzycielami" – informowała wówczas sędzia Bożena Pyszel, przewodnicząca wydziału gospodarczego wałbrzyskiego sądu rejonowego.
To jednak nie spodobało się Agencji Rozwoju Przemysłu, która po ogłoszeniu decyzji sądu stała się kolejnym wierzycielem spółki.
"Poinformowaliśmy o tym prokuratora generalnego oraz ministerstwo gospodarki. Nasi prawnicy uważają, że sąd nie miał prawa ogłosić upadłości spółki, gdy trwał proces jej restrukturyzacji. Firma była bowiem objęta ochroną przewidzianą w Ustawie o pomocy publicznej dla przedsiębiorstw o szczególnym znaczeniu dla rynku pracy. To sprawa precedensowa. Czegoś takiego w Polsce jeszcze nie było" – mówi Roma Sarzyńska.
Po ogłoszeniu upadłości spodziewano się, że syndyk będzie wyprzedawał majątek. Miał to robić w taki sposób, by produkcja nadal była prowadzona. A wszystko dlatego, że - paradoksalnie – firma nie miała problemów ze zdobywaniem nowych zamówień. Brakowało jej jednak środków na zakup surowców…
Ale syndyk zadziałał inaczej: też złożył doniesienie do prokuratury, tym razem rejonowej w Wałbrzychu. Chce, aby sprawdzono dlaczego i jak holenderski Pricket Holding stał się właścicielem 70 proc. udziałów w spółce, której wcześniejszym właścicielem była inna fabryka porcelany – „Karolina” z Jaworzyny Śląskiej.
A co stało się z piętnastomilionową pożyczką? To ma także wyjaśnić prokuratura generalna. Jak twierdzą przedstawiciele ARP, nie została do końca wykorzystana.