Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. DSZ
|
aktualizacja

W niebyt odchodzi znienawidzone słowo 2022 r. Rynek ma nowego faworyta

13
Podziel się:

Rynek ewidentnie szuka nowego rozdania. Jak wynika z najnowszych szacunków Bloomberga, stagflacja - znienawidzone słowo ekonomistów 2022 r. - została ostatnio zdetronizowane przez dezinflację. Teraz jest to istotny temat zajmujący inwestorów. Kryje się za tym znacznie głębsza zmiana.

W niebyt odchodzi znienawidzone słowo 2022 r. Rynek ma nowego faworyta
Recesja, która miała ogarnąć cały świat w pierwszej połowie roku, widoczna jest, póki co, "tylko na ekranach komputerów" - twierdzi ekspert. W realnym świecie nikt jeszcze jej nie widział (East News, Wojciech Olkusnik)

Ostatnie miesiące stoją pod znakiem wzrostów cen akcji, zarówno w Polsce, jak i USA oraz całej Europie. Co takiego się stało?

O recesji na świecie na razie nikt nie słyszał

- Dokonania rynków akcji w pierwszych tygodniach tego roku pozwoliły inwestorom na szybkie przepracowanie ubiegłorocznej traumy. Zarówno wśród zarządzających funduszami, jak i drobnych graczy, nastroje wyraźnie się poprawiły. Ubiegłoroczna bessa staje się mglistym wspomnieniem, biorąc pod uwagę bliskość historycznych rekordów na giełdach w Paryżu i we Frankfurcie. Jeśli to w ogóle była bessa - wyjaśnia Jarosław Niedzielewski, Dyrektor Departamentu Inwestycji w Investors TFI.

Według niego i to jest najważniejsza zmiana recesja, która miała ogarnąć cały świat w pierwszej połowie roku, widoczna jest póki co "tylko na ekranach komputerów". W realnym świecie nikt jeszcze jej nie widział. Wszystko dzięki poradzeniu sobie Europy z kryzysem energetycznym tej zimy. Niektóre scenariusze były w tym względzie wręcz katastroficzne.

- Zyski firm w tym roku wciąż mają być bliskie szczytowym osiągnięciom z ubiegłego roku, a rynek pracy nawet na chwilę nie przestaje zadziwiać swoją siłą. Z jednej strony mamy nieskalany wzrostem bezrobocia proces dezinflacji, ale z drugiej coraz mniejszą szansę na obniżki stóp przez banki centralne jeszcze w tym roku - wyjaśnia.

Stagflacja odchodzi, dezinflacja nadchodzi

Dlatego też w niebyt odeszło znienawidzone słowo ekonomistów - stagflacja, czyli bardzo niski wzrost gospodarczy połączony z bardzo wysoką inflacją, a do głosu doszły sygnały o hamowaniu cen na świecie. Widać to doskonale na wykresie poniżej.

Ten proces jest obecnie wydłużony w czasie, a inflacja zdaje się być bardziej uporczywa, niż na początku zakładano, niemniej "nieuniknione" już następuje. Mówi o tym wprost m.in. Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju. Jak zauważył, obecnie mamy do czynienia ze spadkami cen paliw na rynkach światowych i spadającymi cenami gazu.

- To powoduje, że importujemy dezinflację. I to jest pierwszy istotny czynnik obniżający inflację. Wraz ze spadkami cen gazu powinny pójść w dół ceny nawozów, co powinno stabilizować ceny żywności. Ważnym składnikiem kosztów przy produkcji żywności jest olej napędowy. W tej sferze więc sytuacja się stabilizuje – tłumaczył prezes PFR.

Rynek lubi takie zwroty akcji

Co to zmieniło dla rynków? Niedzielewski mówi, że w pierwszej połowie lutego dane napływające z gospodarek, ze szczególnym uwzględnieniem silnego rynku pracy, spowodowały, że rynek obligacji jako pierwszy zaczął tracić nadzieję na szybkie odrobienie strat po niemal dwóch latach spadków (obligacje taniały, rosły rentowności w związku z zaostrzeniem polityki monetarnej na świecie i niepewnością na rynku).

- Prawdziwa hossa na rynku długu miała być związana z recesyjnym spadkiem inflacji. Jak na razie jednak recesja przyjmuje zdecydowanie bezobjawową postać. Co więcej, w ostatnich tygodniach zaczęto podwyższać tegoroczne prognozy wzrostu gospodarczego praktycznie na całym świecie, a szczególnie w Europie, która miała najdotkliwiej odczuć skutki dekoniunktury. Dlatego obecnej dezinflacji przypięto łatkę niepokalanej, czyli nieskalanej faktycznym wzrostem bezrobocia, który sam szef Fed uznawał niedawno za niemal nieodzowną konsekwencję walki o obniżenie inflacji - dodaje.

Analityk podkreśla, że bez prawdziwej recesji łatwiej jest usprawiedliwić odreagowanie na rynkach akcji niż szybkie odrabianie strat na obligacjach skarbowych. Według niego jednak bez tradycyjnej, objawowej recesji trudno jest zakładać, że tuż po zakończeniu cyklu podwyżek (który przecież wciąż jeszcze trwa) Fed, czyli amerykański bank centralny i Europejski Bank Centralny już w tym roku przystąpią do obniżania stóp procentowych.

- Przeświadczenie, że tak właśnie się stanie, żywione na rynku długu w USA jeszcze w drugiej połowie stycznia, właśnie znacząco się zmieniło - podsumowuje ekspert Investors TFI.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(13)
Red Pill
rok temu
Najgorsze może być jeszcze przed nami. Cały czas mamy poważne ryzyko paskudnej recesji światowej gospodarki. Wskazuje na wiele danych skrzętnie omijanych przez polityków, głównych ekonomistów i dziennikarzy: kształt krzywych rentowności, rosnące zapasy, mało zamówień. Np. przyjrzyjcie się dynamice wymiany hadlowej w Chinach i Japonii.
Tłusty kot z ...
rok temu
Glapa,czas naoliwić drukarkę ,kumple czekają, KPO się oddala,na wybory z forsą jest cienko.
Justyna z Łod...
rok temu
Panie Adamie , jesteśmy kelnerkami z Łodzi ,to nam Stefan ,były poseł nie chciał płacić za usługi seksualne ale wszyscy wiemy że Pan płaci bardzo dobrze 50tys miesięcznie a później dodatkowy etat w Radzie Polityki Pieniężnej za 37 tys ,chcemy służyć Panu i rodakom dla dobra ojczyzny.Kazda z nas specjalizuje się w różnych dziedzinach.Tanczymy też Kankana i chcemy dołączyć do Pixie i Dixie a także tej brunetki która pogryzła przechodnia w parku,będąc z psem na spacerze.
robi1970
rok temu
Inflacja w Polsce 17,2 %, stopy procentowe 6,75 %, zarobki prezesa NBP 1,1 miliona zł. Inflacja w USA 6,5 %, stopy procentowe 4,75 %, zarobki prezesa amerykansiego banku centralnego 190 tyś. dolarów, czyli jakieś 850 tyś. zł. Czegoś tutaj nie rozumię. Ten człowiek ewidentnie nie walczy z inflacją.
Ostatnio
rok temu
oszacowano, że rząd na pisflacji okradł nas na 150 mld zł. Większość z tego poszła na sfinansowanie wojny 24 mld $ (110 mld zł) wg Assosiated Press. A taki skok się prosto robi, rząd wydrukował (fizycznie lub przez PFR którego udziały wykupił NBP za drukowaną kasę) jakieś 160 mld zł i zaczął wydawać, wpuścił w obieg więc pieniądz traci na wartości - nasze zarobki, lokaty zostały okradzione na 20% lub więcej. Wojna jest kluczowa, jak mówił Morawiecki u Sowy wojna zawsze obniża oczekiwania ludzi.