Możliwość spowodowania niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia oraz wskazanie osób odpowiedzialnych za to, że sprawy zabrudzonych strzykawek, znalezionych w szpitalu w Radomiu nie zgłoszono do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych to główne wątki śledztwa prowadzonego w tej sprawie przez lubelska prokuraturę. We wtorek powinny być znane wyniki postępowania wyjaśniającego.
Jak poinformowano w piątek na konferencji prasowej, wiadomo już, że strzykawki z wycofywanej partii trafiły do kilkunastu placówek, w tym dwóch hurtowni - w Łodzi i w Warszawie. Prokuratura ma już informacje o tym, że znaleziono je w szpitalach w Łodzi, Krakowie i Szczecinie, czeka na informacje dokąd trafiły z warszawskiej hurtowni.
Zastępca szefa Prokuratury Okręgowej Marek Woźniak poinformował, że Narodowy Instytut Leków przebadał 4 strzykawki, zabezpieczone w szpitalu w Radomiu i uznał, że mogły one stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów.
Środowy "Dziennik" poinformował, że do polskich szpitali trafiły strzykawki jednorazowe, które były zabrudzone resztkami owadów i czarnym pyłem. W grudniu zeszłego roku jakość strzykawek zakwestionował szpital w Radomiu. Szpital w Radomiu nie powiadomił jednak Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, do czego zobowiązywało go prawo. Informacji o problemie nie przekazał URPL także ani producent, ani dystrybutor.(PAP)
akw/ kop/ malk/