Przed warszawskim sądem okręgowym rozpoczął się w piątek proces, w którym Marcin Tylicki, były społeczny asystent szefa komisji śledczej ds. PKN Orlen Józefa Gruszki, żąda odszkodowania i zadośćuczynienia za bezpodstawne oskarżenie i aresztowanie.
W styczniu ubiegłego roku Tylicki został prawomocnie uniewinniony od zarzutu gotowości do współpracy z obcym wywiadem.
Teraz Tylicki domaga się od państwa 150 tys. zł zadośćuczynienia i blisko 6 tys. odszkodowania za utracone wynagrodzenie i dodatkowe koszty wznowienia studiów przerwanych z powodu aresztu.
"Kto tego nie przeszedł, nie będzie wiedział, co przeżyłem. Nie byłem wcześniej karany ani nawet zatrzymany, areszt całkowicie zmienił życie moje i mojej rodziny; to moje najgorsze wspomnienie" - mówił przed sądem Tylicki. Dodał, że aresztowanie odbiło się na reputacji jego rodziny, stracił niektórych znajomych, ucierpiały też jego kontakty zawodowe, a trauma przyczyniła się do śmierci babci.
Sąd pytał o zatrzymanie, warunki przesłuchania i aresztowania. Tylicki powiedział, że po zatrzymaniu był przez cały dzień przesłuchiwany w ABW, na noc odwieziono go do policyjnej izby zatrzymań, gdzie szydzono z niego w celi, nie doznał jednak przemocy ze strony innych zatrzymanych. W trakcie przesłuchania podano mu lek uspokajający, który bez oporu wypił, po czym "zaczął obojętnieć".
Powiedział też, że poniżały go rewizje osobiste przed przesłuchaniami i po powrocie z nich i że do czasu decyzji sądu o aresztowaniu go nie miał kontaktu z rodziną. Dodał, że już w areszcie, gdy jego sprawa została nagłośniona w mediach, jego i trzech jego towarzyszy z celi odizolowano od pozostałych aresztowanych, za co współosadzeni mieli do niego pretensje. Zeznał, że gdy dowiedział się o śmierci babci, zareagował tak silnie, iż skierowano go do lekarza, a do końca pobytu w areszcie przyjmował leki uspokajające i nasenne. Dodał, że wcześniej nie miewał dolegliwości psychicznych. Sąd postanowił wystąpić do dyrekcji aresztu o przesłanie dokumentacji medycznej Tylickiego.
W styczniu ub. roku Sąd Apelacyjny w Warszawie po utajnionej rozprawie utrzymał wyrok uniewinniający Marcina Tylickiego od zarzutu gotowości do współpracy z rosyjskim wywiadem. W pierwszej instancji Tylicki został uniewinniony w kwietniu 2007.
Prokuratura oskarżała byłego asystenta Gruszki, że od końca września 2003 spotykał się co najmniej jedenaście razy z 3. sekretarzem ambasady rosyjskiej Semenem Sustawowem - według prokuratury rosyjskim szpiegiem, a Tylicki zgodził się przekazywać mu informacje za pieniądze.
Sąd uznał, że Tylicki nigdy nie wyraził gotowości do współpracy z obcym wywiadem, a spotykając się z Sustawowem nie wiedział, że może on pracować dla rosyjskiego wywiadu.
Sam oskarżony mówił w tamtym procesie, że otrzymał od Rosjanina przydatne mu w studiach materiały o stosunkach USA-Rosja i że napisał dla Sustawowa opracowanie na temat środków unijnych dla Mazowsza, korzystając z informacji dostępnych w internecie. Przyznał, że pożyczył od Sustawowa w sumie 500 zł. Sąd uznał, że przyjęcie pożyczek można uznać za niefrasobliwość, jednak nie były one uzależnione od współpracy.
Tylicki został zatrzymany w marcu 2005. Sprawa asystenta Gruszki nabrała rozgłosu, gdy podczas prac sejmowej komisji ds. PKN Orlen ówczesny zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik powiedział, że asystent "jednego z ważnych członków komisji śledczej" może być współpracownikiem obcego wywiadu. Był to jeden z argumentów Olejnika za niestawieniem się prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na przesłuchanie przed komisję ds. PKN Orlen.
Krótko po tych wydarzeniach Gruszka doznał wylewu. W czerwcu 2005 Tylicki przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen zapewnił, że nigdy nie współpracował z rosyjskim wywiadem, nie wyraził gotowości do takiej współpracy, nigdy nie działał ani nie zamierzał działać na szkodę Polski.(PAP)
brw/ szt/ pz/ gma/