Przewodniczący komisji badającej okoliczności katastrofy wojskowego samolotu CASA płk Zbigniew Drozdowski stanowczo zaprzecza spekulacjom, że maszyną próbował wylądować któryś z lotników - pasażerów.
"Do końca samolot był pilotowany przez załogę. Są dowody na to, że +osób trzecich+ w kokpicie samolotu nie było" - powiedział Drozdowski w piątek TVN 24. Jak dodał, w korespondencji radiowej między portem lotniczym a załogą są dwa głosy należące do członków załogi - pierwszego i drugiego pilota.
Radio TOK FM podało w czwartek, powołując się na informatora zaangażowanego w sprawę, że samolot próbował "posadzić" pilot, który nie należał do załogi.
Szef MON Bogdan Klich ujawnił w środę główne tezy i ustalenia prac komisji. Znajdują się one na czterech z liczącego ok. 35 stron raportu. Reszta dokumentu, zawierająca m.in. dane członków komisji, przebieg jej prac i specyfikację techniczną samolotu miała pozostać zastrzeżona.
Minister nie wyklucza jednak, że w związku z pojawiającymi się sugestiami, iż resort nie ujawnił wszystkich istotnych ustaleń, zdecyduje, być może jeszcze w piątek po południu, o odtajnieniu możliwie dużej jego części.
Według ekspertów, do styczniowej katastrofy samolotu CASA pod Mirosławcem, w której zginęło 20 lotników, doprowadził splot wielu okoliczności, m.in. niewłaściwa organizacja lotów oraz szkolenia lotniczego, za małe doświadczenie załogi i złe warunki atmosferyczne.
Komisja dość szybko wykluczyła niesprawność systemów samolotu w trakcie lotu. Na tej podstawie wznowiono, zawieszone po tragedii, loty samolotów CASA. Ucinając spekulacje, wykluczono także by załoga i pasażerowie byli pod wpływem alkoholu czy środków odurzających.(PAP)
ktl/ pz/ gma/