*W Iraku, w którym od 10 miesięcy nasila się fala przemocy, zginęły 703 osoby, w tym 564 cywilów. Rannych zostało blisko 1,4 tys. osób - znakomita większość z nich to również cywile - poinformowała w sobotę misja ONZ w Iraku. *
Dane dotyczące ludzi, którzy zginęli w lutym mogą być na razie zaniżone, ponieważ misja ONZ w Iraku nie ujęła w swym bilansie zabitych w prowincji Anbar, gdzie ze względu na toczące się walki nie sposób potwierdzić w niezależnych źródłach informacji o liczbie ofiar.
Powiązani z Al-Kaidą rebelianci przejęli w grudniu kontrolę nad Faludżą oraz część Ramadi, stolicy prowincji Anbar. Siły rządowe i sprzymierzone z nimi plemiona oblegają od tego czasu miejscowości zajęte przez rebeliantów i walki w tym regionie są na porządku dziennym.
Fala przemocy w Iraku zaczęła narastać - po kilkuletniej przerwie - ubiegłej wiosny; miniony rok okazał się też najkrwawszym od pięciu lat w Iraku, gdzie w aktach przemocy zginęło 9 475 cywilów. W roku 2008 liczba ta wyniosła 10 130, jak podała organizacja Iraq Body Count (IBC).
Akty przemocy wzmogły się w kwietniu, gdy kierowany przez szyitów rząd postanowił się rozprawić z antyrządowymi akcjami sunnitów, wśród których rozpowszechnione jest przekonanie, że rząd premiera Nuriego al-Malikiego dąży do zmarginalizowania mniejszości sunnickiej.
Eskalację przemocy w Iraku eksperci tłumaczą z jednej strony niezadowoleniem mniejszości sunnickiej, która czuje się dyskryminowana przez zdominowane przez szyitów władze. Sunnici uważają się też za cel nieuzasadnionych akcji sił bezpieczeństwa w ramach kampanii antyterrorystycznej.
Uaktywnienie się ekstremistów w Iraku jest też pochodną wojny domowej w Syrii, gdzie sunniccy w większości rebelianci, wspierani przez bojowników Al-Kaidy, walczą z reżimem prezydenta Baszara el-Asada.(PAP)
fit/
15885938 arch.