9.3.Mińsk (PAP) - Białoruskie MSZ oceniło w czwartek, że przedstawiciele Parlamentu Europejskiego (PE), którzy zamierzają wziąć udział w obserwacji wyborów prezydenckich na Białorusi bez akredytacji dążą do konfliktu. "Nie należy urządzać prowokacji, w tym także na granicach" - ostrzegł rzecznik MSZ Andrej Papou.
Rzecznik skomentował zapowiedź europosła Bogdana Klicha, że na wybory, organizowane 19 marca, wybiera się siedmioosobowa grupa eurodeputowanych. Podkreślił, że europosłowie "nawet nie zamierzają zwracać się o zaproszenie", ponieważ nie uznają białoruskiego parlamentu.
"Tym samym deputowani PE świadomie dążą do konfliktu, choć strona białoruska przekazała przedstawicielom Europarlamentu swoje stanowisko w sprawie niecelowości organizowania takiej wizyty" - zaznaczył rzecznik MSZ.
Papou podkreślił, że zgodnie z prawem brać udział w obserwacji wyborów na Białorusi mogą tylko obserwatorzy oficjalnie zaproszeni przez stronę białoruską, którzy otrzymają odpowiednią akredytację.
"Oczekujemy tych, których zaprosiliśmy, a nie oczekujemy niezaproszonych. Dlatego nie należy urządzać prowokacji, w tym także na granicach" - oświadczył Papou.
Według niego, pojawiające się w ostatnich dniach informacje o zamiarze wysłania niezaproszonych obserwatorów dotyczą "szeregu krajów, przede wszystkim graniczących z Białorusią".
"Celem tych tzw. obserwatorów jest sprowokowanie konfliktowych sytuacji w okresie wyborów prezydenta Republiki Białoruś i destabilizacja sytuacji w kraju" - oświadczył Papou.
Bożena Kuzawińska (PAP)
ap/