Po jednej stronie są bogate kraje, które więcej wpłacają do unijnej kasy, aniżeli z niej otrzymują i chcą ograniczenia wydatków. Po drugiej natomiast jest 15 krajów, w tym Polska, broniących polityki spójności, wyrównującej szanse w rozwoju Unii. "Z naszego punktu widzenia są elementy co do których możemy dyskutować, ale są też elementy nie do dyskusji, taki to jest etap tych negocjacji" - powiedział minister do spraw europejskich Piotr Serafin. Dodał, że Polska jest zadowolona z faktu, że udało się połączyć dyskusję o wzroście gospodarczym z obroną polityki spójności, z której hojnego wsparcia obecnie korzystamy. Warszawie nie podoba się natomiast proponowana przez niektóre kraje zasada - "nie więcej niż dotychczas". Chodzi o to, by podział unijnych funduszy w nowym budżecie oprzeć na poziomie tego obecnego. Ta propozycja jest niekorzystna dla Polski, która z obecnego budżetu dostanie 67 miliardów euro, a w tym przyszłym może liczyć na prawie 80 miliardów euro. Negocjacje w sprawie unijnego budżetu wejdą w
decydującą fazę w drugiej połowie roku i mają się zakończyć do grudnia. Za ich prowadzenie będzie odpowiedzialny Cypr, który od lipca przejmuje od Danii kierowanie pracami Unii Europejskiej.
IAR