George Bush od dawna powtarzał, że Igrzyska w Pekinie uważa za wydarzenie sportowe, a nie polityczne i odrzucał wezwania do bojkotu Olimpiady. Jednak w zeszłym tygodniu określił amerykańskich sportowców mianem "ambasadorów wolności" a teraz spotkał się z 5 chińskimi dysydentami mieszkającymi w Stanach Zjednoczonych. Bush obiecał im, że będzie wywierał presję na władze w Pekinie w kwestii praw człowieka i swobód religijnych.
Biały Dom po raz kolejny bronił decyzji George'a Busha o wyjeździe do Chin. Rzeczniczka amerykańskiego prezydenta Dana Perino oświadczyła, że udział w ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich da mu okazję by upominać się o demokratyczne reformy.
Bob Fu z organizacji Pomoc Chinom powiedział po spotkaniu, że miał mieszane uczucia w związku z wyjazdem George'a Busha do Pekinu. Fu dodał jednak, że po rozmowie z amerykańskim prezydentem jest optymistą i wierzy, że działania Busha mogą przynieść rezultaty.